Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Opisywane wczoraj obietnice bardziej energicznej stymulacji chińskiej gospodarki dołożyły paliwa dla zwyżki indeksu rynków wschodzących - warto szerzej przyjrzeć się tematowi.
Dzięki impulsowi z Chin benchmark MSCI Emerging Markets dynamicznie przyspieszył wcześniejszą, dość mozolną wspinaczkę. Wędrując do poziomu najwyższego od marca 2022 osiągnął kolejny kamień milowy w ramach wyboistej drogi w górę od dołka z jesieni 2022 - znalazł się wreszcie mniej więcej na półmetku drogi do szczytu z I kwartału 2021 (bessa na EM zaczęła się wtedy dużo wcześniej niż na rynkach rozwiniętych czy na GPW).
Patrząc na prognozy zysku na akcję można założyć, że wspinaczka indeksu ma uzasadnienie fundamentalne - od pewnego czasu w górę podążają również spodziewane przez analityków zarobki spółek. Jednocześnie akcje z rynków wschodzących nie wydają się jeszcze szczególnie drogie (obecne P/E to niespełna 12,5), choć o niskich wycenach też już nie można mówić (bo niskie wyceny w warunkach emerging markets to P/E rzędu 10-11).
Te tendencje przemawiają za jakimś udziałem akcji z rynków wschodzących w portfelu, aczkolwiek kluczowe są też kwestie taktyczne. Emerging markets charakteryzują się wyższą niż rynki rozwinięte zmiennością, czyli - mówiąc prościej - częstszą huśtawką w górę i w dół. Po najnowszym rajdzie oscylator RSI sygnalizuje bardzo silne techniczne wykupienie. Jak pokazuje poniższy wykres, takie wykupienie w ostatnich latach pojawiało się już blisko punktów zwrotnych.
Reasumując, rynki wschodzące to temat bez wątpienia ciekawy (w kontekście nadziei na dźwignięcie się Chin oraz podnoszących się prognoz zysków spółek), ale też trudny (krótkoterminowa zmienność potrafi płatać figle).
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.