Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Jakże dynamicznie sytuacja na rynkach finansowych potrafi odwracać się o 180 stopni! Jeszcze dwa lata temu indeks rynków wschodzących był pogrążony w bessie, która zepchnęła go do poziomów najniższych od prawie siedmiu lat. A teraz? MSCI Emerging Markets ma za sobą zwyżkę o ponad 80% z tamtych pułapów i jest już nieopodal rekordów z 2007 roku.
Zwyżka o 80% to czwarty taki epizod na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Wcześniej tego rodzaju zdarzenia odnotowaliśmy w lecie 2009 roku, na początku 2004 oraz w lecie 1999. Tempo dochodzenia do tych pułapów było jednak za każdym razem nieco inne. Najszybsze w roku 2009 (odreagowanie po globalnym kryzysie finansowym), spokojniejsze w latach 2003-2004 i 1998-1999. Ale i tak najspokojniejszy jest obecny przypadek, kiedy to zwyżka o 80% od dołka zajęła ponad dwa lata.
Co dalej?
Dobra wiadomość jest taka, że żadna z omawianych historycznych fal hossy nie zakończyła się od razu po osiągnięciu granicy 80%. Nawet ta najsłabsza, z finałem w 2000 roku, podniosła wartość indeksu o 125%. A ta najmocniejsza (2002-2007) przyniosła wzrost o ... 425%. Ale nie zapominajmy też, że nawet w trakcie tej najmocniejszej hossy zdarzały się mocne tąpnięcia. W 2004 roku do takiej mocnej korekty doszło, gdy indeks MSCI EM miał za sobą zwyżkę o 95% od dołka, a w 2010 roku - po 116-proc. rajdzie. To ciągle daje pewien potencjał względem obecnych poziomów, ale potem należy się liczyć z wysokim ryzykiem przynajmniej przejściowego tąpnięcia.
Reasumując, przeszło 80-proc. rajd na rynkach wschodzących robi wrażenie. To czwarta fala hossy na emerging markets na przestrzeni dwudziestu lat. Kiedy w przeszłości nadchodziły mocne korekty? W najgorszym przypadku po 95-proc. rajdzie. A bessy? W najgorszym przypadku po 125-proc. zwyżce.