Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
W trakcie ubiegłego roku wielokrotnie aktualizowaliśmy wykres pokazujący głębokość spadku indeksu krajowych obligacji skarbowych względem historii. Tamta bezprecedensowa przecena okazała się ostatecznie okazją do akumulowania tanich "skarbówek". Teraz "drawdown" (tzw. obsunięcie kapitału względem historycznego rekordu) w przypadku polskich papierów jest już stosunkowo niewielki w porównaniu z sytuacją sprzed roku. Tego samego nie da się natomiast powiedzieć o obligacjach skarbowych na tzw. rynkach bazowych, w szczególności na tym najważniejszym, amerykańskim.
Na skutek dalszego wzrostu rentowności, oznaczającego spadek cen rynkowych, indeks "skarbówek" za oceanem zaczął zakręcać w kierunku ubiegłorocznego dołka, a drawdown znów zaczął się pogłębiać (obecnie wynosi prawie -17 proc.). Poniższy wykres przypomina, że takiej zawieruchy bloombergowski indeks nie przeżywał jeszcze nigdy w całej swej historii, obejmującej już ponad pół wieku! Przed 2022 rokiem maksymalne obsunięcia wynosiły co najwyżej po 6-7 proc. i stanowiły wtedy najlepsze okazje do zakupów. Nic dziwnego, że wydarzenia ostatnich 2-3 lat określane są często jako prawdziwy szok dla inwestorów.
Dlaczego rentowności amerykańskich obligacji wspięły się nowe, wieloletnie maksima, pogrążając tym samym ceny tych instrumentów? W tle obserwujemy wiele zjawisk, takich jak olbrzymi deficyt budżetu federalnego i związane z tym rosnące potrzeby pożyczkowe, czy też kontynuowana przez Fed redukcja portfela obligacji, skupionych wcześniej w trakcie kolejnych rund QE (luzowania ilościowego). W największym uproszczeniu wzrost rentowności można jednak określić jako nadrabianie zaległości względem poziomu stopy procentowej Fedu. Jeszcze w marcu rentowności spadły za mocno, dyskontując na wyrost nie tylko koniec podwyżek stóp, lecz wręcz rychłe ich obniżki. Ostatnie miesiące radykalnie weryfikują tamte oczekiwania.
Gdzie mógłby się zatrzymać wzrost rentowności (spadek cen)? Reguła z poprzednich trzech cykli wyglądała następująco:
- rentowności przestawały rosnąć w momencie definitywnego końca podwyżek stóp w USA - teraz ciągle nie jest przesądzone, czy Fed nie zdecyduje się na co najmniej jeszcze jedną podwyżkę w tym roku;
- rentowności w okolicy końca podwyżek były na poziomie zbliżonym lub wyższym od stopy Fedu - teraz nadrabiają wcześniejsze zaległości.
Posiadacze obligacji za oceanem mogą pocieszać się na razie tym, że podczas gdy rentowności długu są na nowych, wieloletnich maksimach, to wspomniany wcześniej indeks jest nadal powyżej (a nie poniżej) wcześniejszego dołka - to zasługa wypłat odsetek i ich reinwestycji (to przypomina, że całkowite stopy zwrotu z obligacji nigdy nie są prostą odwrotnością wahań rentowności).
Reasumując, na rynku amerykańskich obligacji skarbowych zapachniało znów bessą. Ale nie przesadzajmy z katastroficznymi scenariuszami - rentowności nadrobiły już sporo zaległości względem poziomu stóp procentowych (szczególnie, jeśli chodzi o "krótsze" papiery), których podwyżki są już najprawdopodobniej w finałowym etapie.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.