Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Czy po wyjątkowo słabym kwietniu nastroje inwestorów na Wall Street stały się mocno pesymistyczne, a przez to można mówić o okazji do zakupów zgodnie z buffettowskim przykazaniem "kupuj, gdy inni się boją"? Wygląda na to, że sprawa jest tym razem mocno niejednoznaczna.
Z jednej strony jako dowód panicznych nastrojów wskazywany jest cotygodniowy sondaż Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (AAII) na temat opinii jego członków odnośnie koniunktury giełdowej. Owe opinie w ubiegłym tygodniu okazały się skrajnie negatywne. Odsetek optymistów ("byków", bulls) okazał się aż o 43 pkt. proc. niższy od odsetka pesymistów ("niedźwiedzi", bears). Porównywalnie niskie odczyty notowano w okolicach dna wielkiej bessy w marcu 2009 roku!
Sęk w tym, że ten obraz ekstremalnej paniki zupełnie nie zyskuje potwierdzenia w postaci innego sondażu tej samej organizacji, tyle że dotyczącego nie opinii, lecz struktury portfeli członków (tzw. alokacji). Okazuje się, że w kwietniu udział akcji (i funduszy akcji) deklarowany przez członków AAII nie tylko nie runął w pobliże poziomów mogących świadczyć o silnym strachu, lecz nawet urósł i jest ciągle nie tak daleko od ubiegłorocznego szczytu. Inwestorzy indywidualni średnio rzecz biorąc mają prawie 70% portfeli ulokowane w akcjach. Tutaj nawet nie ma śladu paniki.
Doświadczenie uczy, że o panice (czytaj: świetnej okazji do zakupów) z prawdziwego zdarzenia można mówić, gdy wskaźniki nastrojów zgodnie runęły do niskich poziomów. Po kwietniowej przecenie w sondażach rynkowych widać tymczasem swoiste rozdwojenie jaźni. Opinie są mocno negatywne, a alokacja - ciągle "bycza".
Tomasz Hońdo, Quercus TFI S.A.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.