Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Maj na amerykańskim rynku akcji pozostawia po sobie rzadko spotykane zjawisko. Podczas gdy indeks S&P 500 w swej podstawowej (ważonej kapitalizacją) wersji zdołał w trakcie kończącego się miesiąca sięgnąć po nowy rekord, potwierdzając tym samym wielomiesięczną hossę, to ten sam indeks, ale w wersji "Equal Weight", w której każda spółka ma identyczny udział (a więc w wersji bardziej "demokratycznej"), nie tylko nie zdołał pokonać górki z końca marca, ale ostatnio zaczął się cofać na niższe poziomy.
Ta dywergencja (rozbieżność) jest o tyle nietypowa, że zwykle obie wersje tego samego indeksu podążają w podobnym kierunku (tak też było dotąd od momentu zakończenia korekty spadkowej w październiku ub.r.).
Co może oznaczać/zapowiadać taka dywergencja?
W wersji optymistycznej nie jest to żaden powód do zmartwienia, a jedynie sytuacja przejściowa, po której wszystko powinno wrócić do normy. A może zaległości "demokratycznej" wersji S&P 500 są wręcz impulsem do poszukania ciekawych inwestycji poza ścisłym gronem technologicznych gigantów, które jak widać w ostatnim czasie w pewnym osamotnieniu odpowiadały za nowe rekordy podstawowej wersji indeksu?
Podręczniki analizy technicznej do tematu dywergencji podchodzą jednak często w nieco inny sposób, na zasadzie możliwego sygnału ostrzegawczego. Zgodnie z tą filozofią najsłynniejszym przykładem podobnej dywergencji między obiema wersjami S&P 500 była jesień 2007 roku. Wtedy to sięgnięcie przez podstawową wersję indeksu po nowy rekord nie zostało potwierdzone przez wersję Equal Weight, co wtedy okazało się zapowiedzią końca całej hossy.
Oczywiście twierdzenie, że obecnie mamy do czynienia z sytuacją analogiczną do jesieni 2007 roku byłoby co najmniej kontrowersyjne, ale nie ma wątpliwości co do tego, że nietypowa dywergencja, jaką pozostawia po sobie maj, wymaga dalszej bacznej obserwacji.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.