Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Podczas gdy rynki akcji boleśnie przeżyły nagły wzrost obaw przed recesją w USA, to przecież nie jest to jedyny składnik dobrze zdywersyfikowanego portfela inwestycyjnego. Innym takim składnikiem są obligacje skarbowe. A w szczególności obligacje o stałym oprocentowaniu, które okazują się największym beneficjentem zawieruchy na rynkach.
Od czerwca, kiedy to opisywaliśmy próbę wyjścia gromadzącego tego rodzaju krajowe obligacje indeksu TBSP z trenu bocznego z pierwszej połowy roku, ta klasa aktywów poszła za ciosem. W trakcie tąpnięcia na giełdach zwyżka TBSP jeszcze bardziej przyspieszyła.
To przyspieszenie sprawiło, że indeks TBSP znalazł się o kroczek od pokonania historycznego rekordu z początku 2021 roku, a więc szczytu sprzed późniejszej bessy wywołanej przez agresywne podwyżki stóp procentowych.
Na krótką metę można nieco martwić się, że obligacje stały się technicznie silnie wykupione, o czym świadczy dojście dziennego oscylatora RSI do poziomów niespotykanych w ostatnich latach.
Z kolei na dłuższą metę wiele będzie zależało od tego, czy rentowność (yield) obligacji - poruszająca się odwrotnie proporcjonalnie do ich cen - będzie miała jeszcze przestrzeń do dalszego zejścia w dół. Takiemu procesowi sprzyjałoby faktyczne wejście gospodarek w recesję, które z kolei przyspieszyłoby serię obniżek stóp procentowych na świecie (na razie nasza rodzima RPP nie jest zbyt chętna do przyłączenia się do tego globalnego trendu). Jeśli zaś oczekiwania recesyjne okażą się przesadne lub przedwczesne, na razie przestrzeń do dalszego zejścia rentowności będzie ograniczona.
Reasumując, na szczęście dla inwestorów znów działa klasyczna zasada dywersyfikacji portfela - obligacje "buforują" spadek wartości akcji związany ze wzrostem oczekiwań recesyjnych.
Tomasz Hońdo, CFA, Quercus TFI S.A.