Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Na rynkach akcji cały czas obowiązuje zasada "trend is your friend" ("trend to Twój przyjaciel"), oznaczająca tyle, że dopóki nie pojawią się klarowne sygnały zakończenia tendencji wzrostowej, należy zakładać jej kontynuację, nawet jeśli jest ona już mocno "wyśrubowana". Dobrze widać to zarówno na rynkach rozwiniętych (nowe rekordy S&P 500), jak i wschodzących.
Gdyby taki stan rzeczy udało się utrzymać do końca grudnia, bieżący rok przeszedłby do historii jako jeden z najlepszych z punktu widzenia systematyczności hossy, rozumianej jako konsekwentna wspinaczka indeksów bez większych korekt po drodze. Zdaniem ekspertów banku J.P. Morgan jest duża szansa na "dociągnięcie" dobrej koniunktury do końca roku. Wyliczyli, że historycznie okres od Święta Dziękczynienia w USA (które w tym roku wypada dziś) do końca grudnia był udany dla światowych rynków akcji w 70-80% przypadków. Najpoważniejszym wyjątkiem od tej normy był okres Wielkiego Kryzysu z przełomu lat 20/30 XX wieku.
Zmiany S&P 500 w okresie od Święta Dziękczynienia do końca grudnia
Te argumenty ciekawie korespondują z naszymi analizami.
Odwołajmy się do historycznego porównania, jakie po raz pierwszy zaproponowaliśmy w lipcu br. Pokazaliśmy wtedy, że tegoroczne zachowanie amerykańskiego S&P 500 po spadku "indeksu strachu" (VIX) poniżej bardzo niskiego pułapu 10 pkt. bardzo przypomina poprzedni taki epizod z końca 2006 roku. Okazuje się, że po czterech miesiącach od tamtej analizy zarówno S&P 500, jak i VIX w przybliżeniu ciągle kroczą ścieżką sprzed ponad dziesięciu lat. Gdyby tak miało być nadal, to bieżący rok amerykański indeks "powinien" kończyć na nowych historycznych rekordach...
... choć problemem jest to, co może się stać później. Według tego prostego porównania po "dociągnięciu" świetnej koniunktury do okolic końca roku, początek 2018 roku może dla odmiany mocno nadszarpnąć wiarę w hossę.
Oczywiście do tego typu historycznych porównań warto podchodzić z pewną dozą ostrożności (szczególnie jeśli chodzi o precyzyjny timing). W omawianym historycznym odpowiedniku obecnej sytuacji (od XI 2006) wzrost "indeksu strachu" i spadki na Wall Street zostały wywołane przez obawy związane z sygnałami pogarszania się koniunktury gospodarczej, czego póki co obecnie nie widać (choć trzeba pamiętać, że rynki z wyprzedzeniem dyskontują dane makroekonomiczne).