Tomasz Hońdo, CFA
Starszy Analityk Quercus TFI S.A.
Z naszych badań jasno wynika, że na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat zarówno wielka bessa 2008 roku, jak i krachy/załamania z lat 2011 i 2015 były na Wall Street poprzedzone półroczną konsolidacją notowań. Jak to wygląda obecnie?
Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
Uporczywy trend wzrostowy, w jakim amerykański indeks jest od 2009 roku, skłania do głębszych refleksji. Już nie raz w jego trakcie ogłaszano powszechnie koniec hossy, nadejście recesji, itp., po czym … notowania powracały do zwyżki i bicia rekordów.
Trzeba uczciwie przyznać, że i my od pewnego czasu z niepokojem patrzymy na wyceny amerykańskich akcji, które według przynajmniej niektórych wskaźników (szczególnie tych mniej standardowych, ale mających pewną moc prognostyczną) „zahaczają” o strefę charakterystyczną dla bańki spekulacyjnej. W tym kontekście niepokoić może też postępująca „normalizacja” polityki monetarnej przez Rezerwę Federalną, czyli trwające podwyżki stóp plus perspektywa rychłego rozpoczęcia operacji „zacieśniania ilościowego”. Z drugiej strony mimo tych wszystkich obaw rosną przecież zyski spółek, a to główny motor hossy.
Czytaj też: rok od większej korekty na Wall Street
„Trend is your friend” – to znane giełdowe powiedzenie chyba najlepiej opisuje obecną sytuację. Kiedyś ten pozytywny trend niewątpliwie dobiegnie końca, ale jak zidentyfikować ten potencjalny koniec? Praktyka pokazuje, że ciągłe upieranie się, że „bessa jest tuż za rogiem” nie sprawdza się (Amerykanie mają określenie na ciągłych pesymistów: „perma-bear”, czyli „wieczny niedźwiedź”).
Czy oznacza to, że w ogóle nie ma sposobu, by odróżnić momenty potencjalnie niebezpieczne od tych, gdy trend wzrostowy ma się dobrze? Z naszych obserwacji wynika, że być może taki sposób istnieje. Zauważyliśmy, że przytłaczająca większość poważniejszych obsunięć po 2009 roku, jak i bessa w 2008 była poprzedzona przez … tzw. konsolidację.
Innymi słowy, proces narastania zagrożenia miał zwykle charakter stopniowy. Większe negatywne zjawiska nie rozgrywały się z dnia na dzień – najpierw następował okres przejściowy.
Wszystko sprowadza się do bardzo prostej teorii zaczerpniętej z analizy technicznej, którą prezentujemy na schemacie.
Rys. 1. Schemat zdrowego trendu i konsolidacji
Źródło: Qnews.pl.
Rzecz w tym, że kiedy S&P500 bije rekordy, wszystko idzie zgodnie z „planem”. Owszem, można martwić się wieloma problemami (wyceny, nastroje, itp.), ale nie ma wtedy żadnych wiarygodnych sygnałów technicznych, by trend wzrostowy był zagrożony – należy po prostu zakładać jego kontynuację. Co innego, gdy trend wytraci impet, dojdzie do konsolidacji (kolejne szczyty i dołki przestaną układać się w „zdrową” strukturę), a potem pękną poziomy wsparcia – dopiero wtedy należy zacząć się bać, szczególnie jeśli te obawy są potwierdzone przez analizę fundamentalną.
Rys. 2. S&P500 w długim okresie
Źródło: Qnews.pl, Stooq.pl.
Na potwierdzenie tej teorii przytaczamy trzy z życia wzięte przykłady, które łączy jedna wspólna cecha – krachy oraz wielka bessa były poprzedzone przez rozwijające się przez wiele miesięcy konsolidacje.
Rys. 3. Półroczna konsolidacja przed bessą w 2008 roku
Źródło: Qnews.pl.
Rys. 4. Półroczna konsolidacja przed krachem w lecie 2011 r.
Źródło: Qnews.pl.
Rys. 5. Półroczna konsolidacja przed krachem na jesieni 2015 r.
Źródło: Qnews.pl.
Jak to wszystko ma się do obecnej sytuacji? W sferze fundamentalnej mamy jak wspomnieliśmy na wstępie wiele powodów do obaw (wysokie wyceny akcji w USA, podwyżki stóp, nadchodzące „zacieśnienie ilościowe”, wysokie odczyty niektórych wskaźników nastrojów, błoga sielanka w postaci bardzo niskich wartości „indeksu strachu” - czytaj też tutaj). Ale dopóki trend wzrostowy ma zdrową strukturę, obaw tych nie można przełożyć na całościową diagnozę sytuacji. A obecnie ta zdrowa struktura jest jak najbardziej widoczna – kolejne szczyty i dołki S&P500 położone są w sposób typowy dla hossy. Nie oznacza to, że korekty nie będzie (wręcz przeciwnie, raczej jej oczekujemy), ale sama w sobie nie będzie jeszcze wiarygodnym technicznym sygnałem zmiany trendu.