Bądź na bieżąco! Zapisz się na NEWSLETTER
"Od zawsze" na naszych łamach poświęcamy sporo miejsca wskaźnikom nastroju ("sentymentu") rynkowego, bo jesteśmy przekonani o ich znaczeniu w praktyce inwestowania.
W okolicach marcowego dołka większość wskaźników zeszła do poziomów świadczących o silnym strachu na rynkach. A jak to wygląda obecnie? Naszą uwagę zwróciły w tym tygodniu silne rozbieżności między dwoma wybranymi miarami sentymentu na Wall Street.
Jeden z najbardziej poważanych wskaźników - tworzony od dekad przez Investors Intelligence raport na temat zapatrywań autorów tzw. newsletterów inwestycyjnych - pokazuje stopniowe ocieplanie nastrojów. Czyli wzrost odsetka pozytywnie nastawionych doradców oraz spadek negatywnie wyrokujących. Ten trend trwa już od sześciu tygodni, czyli od momentu, gdy pesymiści zdecydowanie przeważali liczebnie nad optymistami (i to - nie po raz pierwszy w historii - był świetny moment do zakupów).
Co ciekawe inny z obserwowanych przez nas wskaźników - pokazujący wyniki cotygodniowej ankiety Amerykańskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (AAII) wśród swych członków - nie tylko nie ilustruje stopniowego ocieplenia klimatu giełdowego, lecz wręcz przeciwnie - dowodzi raczej silnego pesymizmu. Jeszcze silniejszego niż w trakcie marcowej zawieruchy! Czyżby inwestorzy indywidualni w USA bali się powrotu bessy? Być może to efekt napływających kolejnych fatalnych danych z amerykańskiego rynku pracy.
Wygląda więc na to, że dalekie od prawdy byłoby twierdzenie, że nastroje na Wall Street stały się bardzo "bycze".
Już w poniedziałek publikacja naszego zbiorczego barometru, w skład którego wchodzą m.in. opisane powyżej wskaźniki.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie stanowi oficjalnej rekomendacji Quercus TFI S.A.
