Chcesz być na bieżąco? Zapisz się na NEWSLETTER
Kontynuujemy temat chińskiego spowolnienia, które tak przeraziło ostatnio inwestorów na świecie.
Czy postępujący spadek importu do Chin będący jednym z głównych objawów słabszego wzrostu gospodarczego może doprowadzić do "wykolejenia" wzrostu np. w kluczowej dla całego świata gospodarce USA?
Kilka ciekawych obserwacji w tej sprawie zaprezentowali właśnie analitycy banku J.P. Morgan:
- eksport do Chin stanowi niecałe 0,7% amerykańskiego PKB;
- na rynku chińskim spółki z S&P 500 uzyskują zaledwie 1,6% całych przychodów ze sprzedaży (największą ekspozycję ma sektor technologiczny, ale nawet tutaj udział ten stanowi tylko 5,7%);
- ekspozycja amerykańskiego sektora bankowego na Chiny jest niewielka - największy gracz, Citigroup, generuje tam ok. 3% całego zysku netto.
Wnioski? Chiny są importerem przede wszystkim surowców (patrz: bessa na rynkach surowcowych) i półproduktów, a tymczasem amerykańskie firmy eksportują głównie produkty wysoko przetworzone - stąd niski udział Chin w amerykańskim eksporcie. "Spowolnienie w Chinach samo w sobie nie wystarczy, by wywołać całkowite odwrócenie trendu w fundamentach spółek w USA" - konkluduje J.P. Morgan. Jeśli już spowolnienie w Państwie Środka ma mieć namacalny wpływ na gospodarkę USA, to byłby to zdaniem analityków raczej trudny do określenia wpływ pośredni (mniejszy handel światowy, pogorszenie warunków kredytowych na świecie, gorsze nastroje konsumentów i firm).