Chcesz być na bieżąco? Zapisz się na NEWSLETTER
Stale monitorujemy rynek ropy naftowej. Nawet nie tyle pod względem inwestycyjnym/spekulacyjnym, co raczej z uwagi na znaczenie tego rynku dla trendów inflacyjnych i polityki pieniężnej na świecie.
Od trzech miesięcy notowania surowca konsolidują się w pobliżu dołków, czemu towarzyszy napływ danych świadczących o tym, że póki co ubiegłoroczny szokowy spadek cen nie wywołał załamania się podaży. Wręcz przeciwnie, trendy podążają w dotychczasowym kierunku. Dobrym przykładem są cotygodniowe dane nt. wielkości zapasów surowca w USA. Od początku roku zapasy rosną jak na drożdżach - ten trend zdecydowanie odbiega od normy z poprzednich lat. To konsekwencja faktu, że mimo dużo niższych cen, wydobycie ropy w USA nie tylko nie maleje, ale nadal rośnie.
Wielkość zapasów ropy naftowej w USA w poszczególnych latach (z wyłączeniem rezerw strategicznych, w tys. baryłek)
Jednocześnie w podobnym tonie są informacje napływające z Bliskiego Wschodu. Produkcji nie przestaje zwiększać Arabia Saudyjska (która za cel postawiła sobie walkę cenową z amerykańskim sektorem łupkowym) - w marcu wydobyto tam rekordową ilość surowca (w tempie 10,3 mln baryłek dziennie). Do tego dochodzi postęp w negocjacjach światowych mocarstw z Iranem w sprawie programu nuklearnego - osiągnięcie porozumienia oznaczałoby zniesienie sankcji na eksport irańskiej ropy.
Widać zatem, że czynniki podażowe sprzyjają utrzymaniu cen ropy pod presją, co jest dobrą wiadomością dla światowej gospodarki, szczególnie dla importerów ropy takich jak Polska.
